7 zasad udanego małżeństwa

Dziś mijają 3 miesiące od naszego ślubu, więc co ja mogę wiedzieć o udanym małżeństwie? Ale znamy się 12 lat, więc łączę naszą wciąż krótką praktykę z jedną z najlepszych książek o małżeństwie, jaką przeczytałam do tej pory - "7 zasad udanego małżeństwa" Johna Gottmana.  
Gottman od 40 lat bada szczęśliwe i nieszczęśliwe małżeństwa. Sadza ludzi w tzw. Laboratorium Miłości (pozornie zwykłym pokoju) i prosi ich, by rozmawiali. Wcześniej podpina ich do urządzeń mierzących ich ciśnienie, temperaturę ciała, zza weneckiego lustra mimikę i gesty obserwuje zespół współpracowników oczywiście za zgodą tej pary. Gottman twierdzi, że dzięki swoim badaniom jest w stanie przewidzieć z 90% pewnością, czy związek przetrwa, czy się rozpadnie. 




Istnieje wg niego 7 zasad, które wspierają udane związki:

1. Aktualizowanie swoich map świata - to interestowanie się sobą i rozmowa. Prawdziwa, nie tylko skupiona na tym, co trzeba zrobić w domu, ale też co cieszy mojego małżonka, o czym marzy, co go stresuje? Tutaj kilka sposobów na takie rozmowy.

2. Sympatia i podziw dla partnera - "kocham mojego męża, ale go... nie lubię, nie szanuję"  - czy to możliwe? Słysząc różne pary w tramwaju, na ulicy, w kawiarniach, myślę, że często tak.  A okazywanie podziwu i radości z powodu tego, co bliska osoba robi, jaka jest, wzmacnia relację. Spróbuj okazać w następnym tygodniu podziw dla męża przy innych, działa to wręcz uskrzydlająco!

3. Zwracanie się ku sobie, zamiast odwracania się od siebie. Te same słowa wypowiedziane w złości tuż przed trzaśnięciem drzwami są trudniejsze do przyjęcia niż wypowiedziane, kiedy się przytulasz do drugiej osoby i mówisz łagodnie (kabaret Hrabi zrobił nawet na ten temat skecz). I zasada, którą pamiętam od Mamy, żeby nie chodzić spać pokłóconym (jak mówi Biblia "Niech nad Twoim gniewem nie zachodzi słońce")

4. Ulegajcie wpływom partnera. Tu moja niezależna natura się buntuje - nie lubię być pod niczyim wpływem. Spraw zasadniczych bronię jak lwica. Ale gdy czasami popatrzę, na tematy przy których się upieram to sama się z siebie śmieję - czy to naprawdę ma takie znaczenie, czy pójdziemy "twoją" czy "moją" drogą na umówione spotkanie, czy zjemy to co wymyśliłam, czy to, co proponujesz. Uleganie wpływom partnera przekazuje komunikat "ufam Ci i wiem, że chcesz dla nas dobrze".

5. Rozwiązywanie problemów, które da się rozwiązać.  
I o nich trzeba rozmawiać, z czułością i dobrocią. Czasem latami. My tak mamy przynajmniej, że idzie to w lata. A konflikty wartości do rozwiązywalnych problemów nie należą. Usłyszałam niedawno o spowiedniku, który powiedział kobiecie, by przestała namawiać męża, aby chodził z nią do kościoła, jeśli on nie chce: "To najszybsza droga, żeby został ateistą i by wzięli go diabli."

6. Pokonanie paraliżującego konfliktu. 
Podobno niektóre małżeństwa prowadzą tę samą kłótnię latami. Jeśli szybko zapalasz się na dźwięk określonego słowa, zachowanie twojego małżonka albo jakiś gest, to bardzo możliwe, że jest związany z tym kluczowym konfliktem i jakąś ważną potrzebą, która nie jest realizowana. Kłócisz się o bałagan w domu, bo tak naprawdę chodzi Ci o docenienie tego, co robisz? A może o teściów, bo nie ustaliliście jeszcze, jakiego wsparcia od nich potrzebujecie? Ciągle wielu ludzi nie wie o możliwościach, jakie daje mediacja, czyli rozwiązywanie sporu przy wsparciu niezależnego mediatora.

7. Odnalezienie poczucia wspólnoty.
Czytałam niedawno o bardzo smutnych badaniach, że małżeństwa po 10 latach po ślubie rozmawiają ze sobą jakieś 10 minut dziennie. Na wspólnotę są wtedy niewielkie szanse. W naszym zabieganiu trzeba sobie i na nią wygospodarować czas. Spacer w niedzielę, wspólne gotowanie, ciekawy film, poranne i wieczorne przytulanie, podróże pociągiem, okazje są wszędzie!

Te 7 kroków można wg mnie podsumować w 2 pytaniach:
Jak na siebie patrzymy? (i jaki mamy obraz siebie i drugiej osoby w swojej głowie) Jak do siebie mówimy? 

Który punkt Ci się najbardziej przyda? Który wykorzystasz?

Etykiety: , ,