Czemu mówisz do bliskich gorzej niż do obcych?

[zdj. Jose Inesta, unsplash.com]
Czy wrzeszczysz na obcych na ulicy? Trzaskasz drzwiami gdy rozmawiasz z szefem? Przewracasz oczami przy kasie w sklepie? 

Nie, skąd, przecież tak się nie robi...

To czemu robisz to bliskim?





Miałam ostatnio moralnego kaca. Choć może po mnie nie widać, bywam wybuchowa. Uczę innych o skutecznej komunikacji, a łapię się na tym, że "szewc bez butów chodzi" i nie zawsze udaje mi się być mistrzynią komunikacji bez przemocy. Albo nawet adeptem. I potem czuje się jak mały lisek-dzikusek na obrazku. Taki co kąsa, a potem zagryza.

Może i powiedziałam co mi w duszy grało, ale czy sama chciałabym to usłyszeć w tej formie?

Może i byłam szczera ale czy była to "prawda w miłości" czy raczej "twarda prawda a miłość wsadź sobie w kieszeń"?

Jasne, bliscy znają mnie lepiej i też oni mnie też najbardziej irytują. Jednym słowem, i gestem czasami. Więc o złość łatwo.

Ale dlaczego przed ukochaną osobą nie jest mi wstyd, a bardziej staram się przed obcymi?

Dlaczego poświęcam swoją energię na skuteczne dogadywanie się w pracy a w domu nie starcza mi już energii?

Czy moją miłość do najbliższych widać w działaniu? W czasie, którym im poświęcam? W uwadze, z jaką ich słucham?

Szanujmy się.


Etykiety: , , ,